Archiwum 10 kwietnia 2016


kwi 10 2016 Śmieszność w absurdzie?
Komentarze (0)

  „Groteska”. To pojęcie mnie ostatnio męczy. Jest po prostu nie na moją głowę. Ukazanie dziwaczności, pewnych przeciwieństw i absurdu u niektórych wywołuje gromki śmiech, a u innych, w tym u mnie, lęk. Gdy czytałem jako lekturę szkolną „Mistrza i Małgorzatę” każda kolejna strona była dla mnie porcją irracjonalnego strachu. Warto też wspomnieć, że był to jeden z najgorszych okresów w moim życiu, gdy przenosiłem się z jednej szkoły do drugiej. Nie przeczytałem nawet całej tej książki, gdyż przeżyłbym wtedy kompletne załamanie. Lecz to co mnie najbardziej zadziwiło, to to jak wszyscy chwalą sobie tą powieść za komizm i jak świetnie spędzali przy niej czas. Polonistka nawet przyznała, że czytała tą książkę dziecku na dobranoc. Ja bym miał chyba po tym koszmary. To samo miałem ostatnio ( szczerze mówiąc to dzisiaj ) z dramatem „Tango” Sławomira Mrożka. Wypowiedzi komiczne napawały mnie raczej lękiem ze względu na absurdalność scen, które odbywały się w tamtym domu. Jednakowoż wiele osób śmiało się niejednokrotnie na głos podczas czytania i chcę tylko powiedzieć, że po prostu ich nie rozumiem. Nie mówię, że to zła lektura, gdyż dała mi ona dużo do myślenia. Postacie często w sposób otwarty toczyły przekomplikowane filozoficzne rozmowy na różne tematy. Więc może to problem we mnie. Cóż, najwidoczniej jestem gburem, którego nie śmieszy komedia teatralna. Tak czy inaczej samo zagadnienie jest dla mnie fascynujące i chętnie przeczytam więcej dzieł groteskowych, awangardowych m.in. „Ferdydurke”, gdyż dają mi one wyjątkowe doświadczenia. Jeśli macie jakieś zdanie na ten temat, piszcie pod spodem wasze przemyślenia. Pozdrawiam, Człowiek.